Zachęcamy do zapoznania się z najnowszym komentarzem na temat oceny perspektyw klas aktywów. Komentarz przygotował główny analityk Phinance, makler papierów wartościowych Marcin Lau.
AKCJE
Na rynku akcji – czym gorzej tym lepiej. Od dnia inwazji Rosji na Ukrainę WIG20 urósł o 20%. Okazało się, że do wszystkiego można się przyzwyczaić. Rynkom nie straszny był COVID, a teraz również wojna.
Rosyjska agresja pojawia się w newsach jednak wkomponowała się po prostu w mainstream jako odległe zagrożenie. Rynek zdaje się traktować zdarzenia w Ukrainie jak film, a nie realną walkę za wschodnią granicą. W efekcie rubel się umacnia, a tak zwany „wolny świat” krok za kroczkiem wraca do „koniecznego biznesu” z Rosją.
Wojna prawdopodobnie potrwa długo, a negocjacje pokojowe będą pewnie dawały raz wzrostowe raz spadkowe impulsy.
Świat finansów jak widać odnalazł się w nowej rzeczywistości bardzo dobrze. Gdyby jednak doszło do jakiegoś pokojowego rozstrzygnięcia, albo przybliżenia tegoż rozstrzygnięcia, w nadchodzącym miesiącu - to obstawiam osobliwy wariant: spadku na rynkach akcji w myśl zasady kupuj plotki, ale sprzedawaj fakty.
Może wtedy nastąpić okres, w którym na rynek wróci chłodna analiza i większość graczy zacznie dostrzegać małą atrakcyjność akcji w otoczeniu rosnących stóp procentowych i nadchodzącą nieuniknioną falę inflacji będącą pochodną wojny. Ukraina produkowała zboża, które wystarczały na roczne wyżywienie 600mln ludzi i teraz tych zbóż zabraknie i będzie to proinflacyjny impuls.
W minionym miesiącu uwaga koncentrowała się też na Banku Centralnym USA. W komentarzach anglojęzycznych analityków forsowana jest wersja, że podwyżki stóp w tym momencie gospodarce nie będą szkodzić. Na takim też stanowisku stoi FED. Gdyby zwyciężyły klasyczne reguły makroekonomiczne to największe zagrożenie w otoczeniu rosnących stóp, będzie towarzyszyło wycenom spółek technologicznych. Rosnący koszt pieniądza to zwykle problem dla tego sektora, w którym dominują spółki „growth”, a więc ze względu na agresywny model rozwoju posiłkujące się w dużej mierze kredytem. Gdyby np. NASDAQ zaczął się wyraźniej rozpędzać w górę, sugerowałoby to, że kapitał zaczyna grać na odejście FED od przyjętej obecnie ścieżki w stronę bardziej gołębiej.
Na chwilę obecną rynek porywa się na naruszenie stref oporowych, co widać w przypadku S&P500, NASDAQ oraz Dow Jones. W interesie uczestników rynku próbujących wciągnąć nowy kapitał do gry po długiej stronie, byłoby dołożenie kolejnych punktów i rozbicie tych stref.
Jesteśmy po okresie uspokojenia, prób prowadzenia negocjacji czy informacji o wycofywaniu się w niektórych miejscach rosyjskich sił (według specjalistów jedynie w celu przegrupowania i z czasem ponownego uderzenia). Jeśli dorzucimy do tego: utrzymującą się narrację jastrzębiej polityki FED, próby przepychania rozliczeń handlu surowcami poza dolarem (zagrożenie dla petrodolara), docieranie do poziomu 61,8% zniesienia FIBO (2220 pkt) mamy nad rynkiem akcji potencjalną falę spadków.
OBLIGACJE
Rentowność 10-letnich obligacji polskiego rządu sięgnęła w marcu najwyższego od prawie 10 lat poziomu 5,5 proc. Czeskie 10-latki zanotowały najwyższą rentowność od końca 2011 roku (3,98 proc.), a rentowność 10-letnich obligacji rządu Węgier była najwyżej od 2013 roku (6,515 proc.). Rentowność 10-latek Federacji Rosyjskiej stabilizowała się w strefie 13-14 proc. Rentowność 2-letnich obligacji skarbowych USA wyszła na swoje prawie 3-letnie maksimum (2,39 proc.). Podobnie były w przypadku tamtejszych 10-latek, których rentowność przekroczyła na chwilę poziom 2,5 proc.
Przekładając to na wyniki funduszy: te długoterminowych obligacji skarbowych notują dwucyfrowe straty w skali roku, a w dwóch przypadkach przekraczają one 20 proc. (Generali TFI ma dwa spośród trzech najgorszych funduszy obligacji długoterminowych - wg. klasyfikacji Analizyonline.pl).
Wyniki funduszy odzwierciedlają to, co zaszło na rynku. Seria DS1030 przez ostatnich 12 miesięcy potaniała z 97,6 proc. do 73,4 proc., czyli o 24,8 proc. (!!!). Kupon rzędu 1,25 proc. doprawdy nie mógł osłodzić tej katastrofy.
Zarządzający funduszami nie są całkowicie bezradni, mogą mitygować ryzyko stopy procentowej dobierając papiery o krótszych terminach lub zamiast stałokuponowych papierów wybierać wuzetki (skarbowe oparte o WIBOR) lub inne papiery o zmiennym oprocentowaniu. Dzięki tym zabiegom najlepszy z funduszy jako jedyny stracił przez rok mniej niż 10 proc. (dokładniej – 8,3 proc.). Skala spadków przeraża. Tylko że, analogicznie jak dla akcji, kiedy powinno się kupować? Najlepiej wtedy jak już wydaje się, że nie ma żadnej nadziei. Pora zatem na korekcyjny wzrost cen. Tym bardziej, że coraz bardziej widać wypukłości obligacji stałokuponowych (w pewnych zakresach jak rosną benchmarki to ceny już nie chcą spadać mocno, za to przy każdym cofnięciu rentowności, ceny ochoczo rosną – tylko tak potrafię opisać dosyć zawiłą matematycznie kwestię).
Czy istnieje jakaś szansa, żeby bezpiecznie schować oszczędności przed skutkami inflacji na rynku dłużnym? Obligacje korporacyjne dają rzeczywistą ochronę przed inflacją, oczywiście pod warunkiem, że ich emitenci okażą się wypłacalni. I tu mamy garść dobrych informacji. Ghelamco (duży gracz na polskim rynku obligacji korporacyjnych) zawarło ostateczną umowę sprzedaży biurowców wraz z pasażem handlowym w kompleksie The Warsaw Hub. Tym samym ich właścicielem staje się Google (niektórzy mówią, że to najlepszy dowód, że wojna do Polski nie dotrze bo Google wie wszystko). Google Poland oficjalnie staje się właścicielem dwóch wież biurowych, pasażu handlowego oraz części podziemnej kompleksu. Wartość umowy to 582,71 mln euro. inwestując blisko 2,7 mld zł w zakup i dalszy rozwój kompleksu biurowego The Warsaw Hub, w samym sercu stolicy. W ten sposób Ghelamco, o które bardziej pesymistycznie nastawieni inwestorzy mogli obawiać się najmocniej, ma rekordowo niski wskaźnikiem zadłużenia i monstrualny zapas gotówki.
Dalej wśród aktywów teoretycznie zabezpieczających przed inflacją mamy: obligacje oszczędnościowe indeksowane inflacją, które od kwietnia zyskają wyższe o 0,5 pkt proc. oprocentowanie. Gest w dobrym kierunku, ale po pierwsze oferta dopiero zrównała się z tą, którą inwestorzy mieli przed obniżką oprocentowania sprzed dwóch lat, po drugie realna strata i tak jest pewna w pierwszym roku inwestycji (oprocentowanie antyinflacyjnych obligacji jest stałe, w okolicach 2 proc.), dopiero w kolejnych latach – jeśli inflacja zacznie spadać – wyniki mogą być satysfakcjonujące. Pozostają więc papiery oparte o WIBOR. Ale tu jest gwarancja, że te skarbowe…. nie pokonają inflacji tak długo, jak długo bank centralny będzie prowadził politykę ujemnych stóp procentowych, a w przewidywalnym horyzoncie trudno oczekiwać zmian. Możliwe, że do niej dojdzie, jeśli inflacja zacznie spadać, lecz to kalkulacja oparta na przewidywaniu recesji.
Pełna treść komentarza dostępna jest na:
Powyższy komentarz nie jest rekomendacją w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z 19 października 2005 roku. Został on sporządzony w celach informacyjnych i nie powinien stanowić podstawy do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Ani autor ich opracowania, ani Phinance S.A., nie ponoszą odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie informacji zawartych w niniejszym komentarzu. Kopiowanie bądź powielanie niniejszego opracowania bez podania źródła jest niezgodne z prawem.
Kontakt dla mediów: